Sukienka, która powstała prawie 2 lata temu na wesele kuzynki. Ta sukienka
to podwójne szycie, bo podszewka ma taki sam wykrój (łącznie z
marszczeniami) i jest połączona z częścią wierzchnią w podkrojach (przez
co wszystkie zapasy są ładnie schowane wewnątrz). Ale podwójne szycie to
również podwójna zabawa z marszczeniami i to na satynie! Dobrze że to
była gruba satyna, i nie ślizgała się aż tak mocno. Ale z drugiej strony przez tę "grubość" jest w niej jednak trochę
gorąco. Nie obyło się bez wpadki, czyli po zszyciu prawie wszystkiego
(zamka też) okazało się że dekolt mam prawie w pasie :D Na szczęście
obniżenie linii ramion wystarczyło a zamek po prostu skróciłam i
wykończyłam tył ponownie. Przez tę poprawkę samoistnie zrobiły się małe
rękawki, a może po prostu za mało zmarszczyłam ramiona?
Do sukienki założyłam biały żakiet, na którym przekonałam się że ołówek dobrze ściera się na papierze ale wyprać go z tkaniny to już inna historia :) Szyjąc go eksperymentowałam z wykończeniem zapasów lamówką (żakiet jest bez podszewki), ale niezbyt mi to elegancko wyszło, więc na tym jednym modelu zakończyłam eksperyment. Materiał żakietu to ten sam z którego szyłam torebkę w paski :)
Do sukienki założyłam biały żakiet, na którym przekonałam się że ołówek dobrze ściera się na papierze ale wyprać go z tkaniny to już inna historia :) Szyjąc go eksperymentowałam z wykończeniem zapasów lamówką (żakiet jest bez podszewki), ale niezbyt mi to elegancko wyszło, więc na tym jednym modelu zakończyłam eksperyment. Materiał żakietu to ten sam z którego szyłam torebkę w paski :)
wykrój sukienki - Burda 3/2011 model 110
materiał sukienki - gruba satyna
wykrój żakietu - Burda 2/2011 model 108
materiał żakietu - robo (taka nazwę miał u mnie w sklepie)