Sukienki to coś co lubię nosić latem. Powód jest prosty - nie muszę dobierać bluzki do spódnicy i odwrotnie :) . Prawdę mówiąc nie uszyłam do tej pory żadnej spódnicy. Pierwsza skrojona 2 tygodnie temu przed urlopem leży obok i czeka ... chyba na przyszłe lato ;-) Ale do rzeczy . Sukienka to wykrój z lutowej burdy. Przeróbki oczywiście były konieczne - dekolt wg mnie był mało letni więc go pogłębiłam i tradycyjnie skróciłam górną część poprzez obniżenie linii ramion i dekoltu.
Model ma fajny kształt, góra dopasowana, dół z kawałków koła, długość nietypowa ale krótsza nie miała by już tego retro uroku.
Co mi się nie podoba? Po pierwsze marszczenie z tyłu - zastanawiam się nawet czy tego nie popruć i nie zrobić zaszewki (ale przeróbek nie znoszę). Po drugie - kieszeń, zupełnie niefunkcjonalna, utrudniająca szycie - w moim przypadku poszerzanie sukienki w biodrach. Dlatego dla dziewczyn niestandardowych polecam skrojenie zaznaczonej poniżej części (nr 8) z dwóch kawałków materiału z większym zapasem na szwy - zupełnym przypadkiem czyli z braku materiału coś takiego zrobiłam, bo inaczej czekałoby mnie sztukowanie.
Ogólnie wygląda to dość ciekawie - ot taka sukienka z fartuszkiem :)
Demonstracja kieszeni (a może fartucha) :)
I oczywiście Brutus musi się też pokazać :)
wykrój: 101, Burda 2/2014
materiał - len z wiskozą (nie napiszę jak "dobrze" się to prasuje ;-) )